PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=99107}
6,9 39 227
ocen
6,9 10 1 39227
5,5 10
ocen krytyków
Revolver
powrót do forum filmu Revolver

Na początek chciałbym powiedzieć - całkiem inne uczucie miałem w trakcie oglądania i po obejrzeniu "Revolvera" - a całkiem inne teraz - gdy tutaj na forum coś niecoś już o nim poczytałem.
Szczerze mówiąc - seans z filmem mnie nużył, podchodziłem do niego nawet kilka razy, gdyż za każdym do niego podejściem - już po 15-20 minutach kończyło to się lekką zdrzemką. Jak tak Guy Ritchie wyobraża sobie kino rozrywki - no to ja przepraszam, bo chyba wylądowałem gdzieś indziej czyli w czeskim filmie - dla którego zresztą - tu żeby nie bylo nieporozumien - mam ogromny respekt!

Jak dla mojej skromnej opinii i wbrew zapewnień niektórych krytyków - którzy ogłosili fabułę "Revolvera" zaiście banalną, bo podobno wraz z mijającymi minutami dowiadujemy się co jest prawdą, a co fikcją. I na tyle dosłownie jest nam podane rozwiązanie (really, dude?), iż może nawet psuć zabawę, wynikającą z rozwikłania samemu owej historii - faktycznie leżał klucz, otwierający drzwi niepowodzenia, przez które Ritchie musiał przejść, właśnie w tej - jak już według ekspertów nierealnej to przynajmniej przeze mnie dość wyraziście wyczuwalnej zawiłości i braku spójnego ujęcia... Mowiac otwarcie nielogiczności....
Cóż że podobno jest trudno "Revolverowi" odmówić spójności, ba! - o ile początkowo Ritchie wprowadza widza w błąd, to dość szybko rozwiązuje wszelkie wątpliwości, czyniąc fabułę nad wyraz klarowną. Fabułę, która uzupełniona zostaje znakomitą oprawą wizualną, momentami niezłego humoru i podobno świetnym aktorstwem - o czym jeszcze za chwile wspomnę. Jest też oczywiście nasączenie symboliką, pojawia się wiele elementów, w których można się rozsmakować, które chociaż nie zmieniają wiele w rozumieniu fabuły, znacznie ją podobno wzbogacają, pozwalając na głębszą interpretację owego kina mającego poważne aspiracje by chcieć się zaliczać do rozrywkowego.
Być może tak jest i naprawdę!!! Tzn. nie być może a rzeczywiście! I nawet jestem o tym święcie przekonany - cóż że dopiero po tym jak się przewałkowało parę recenzji, parę streszczeń i parę wywiadów - że tak powiem, z pierwszej reki. Lecz czy na tym ma to polegać???
Bo z mojej własnej... reki - a przy tym bym ją wcale nie chciał traktować jako jakąś "drugą" - sprawa wyglądała jak wyglądała - po prostu jakoś wybitnie to dzieło Ritchie'go, działa mi na moje centrum spania.
Dodać bym chciał jeszcze może - że to wszystko sprawiało na mnie - tu jeszcze raz podkreślę, że wbrew zapewnieniom ekspertów o jego klarowności - raczej ciężkie i wymuszone wrażenie. Szczególnie te monologi i rozważania, liczne retrospekcje, wersje zdarzeń, interpretowane w różny sposób, pojawianie się postaci, które widzimy, które wygłaszają dialogi, a których faktycznie nie ma - wreszcie zmienianie się nam osądów o wielu bohaterach - mnie to tylko męczyły plus to podszywanie tego wszystkiego jakąś pseudofilozofią, która niby to miała pochodzić z antycznego Rzymu Cezara - mi raczej bardziej ninjo-samurajskim Wu:Tang:Clanem pachniała.

Suma summarum wszystko to wydaje się jakby wymieszane trzepaczką do jajek i nie dość tego - nad tym całym różnobarwnym (zgadza się!) potpourri i nad tymi wszystkimi wysokobrzemiennymi, wymuszonymi mądrościami góruje - co teraz za pewne wielu z Was weźmie mi za złe - dosyć głupkowato spoglądający, agitujący, wyglądający i grający Jason Statham. Dlaczego tak wielu zaatestowało mu jakże wspaniałą kreacje w roli Jaka, niestety odciąga się również mojemu spojrzeniu na temat - tj. skromnemu poziomu wiedzy w tym temacie...
Sorry ale to przecież aż śmieszne są te jego grymasy, a raczej grymas, bo na więcej niestety nie mógł sobie ten pan pozwolić, wiedząc zapewne o tym jak ubogi jest jego fizjognomiczny repertuar. Permanentny wytrzeszcz oczów jako oznajmienie stanu intensywnej pracy mózgu, to moim zdaniem mikrycznie mało, szczególnie w takiej roli - gdzie każde jedno odczucie, uczucie, wewnętrzna walka i stany odgrywają taka wagę w przekazie dla/do widza, szczególnie wtedy, gdy ma to być w ogóle spektakl jednej postaci... taki kameralny. Tu Jake musiałby być nieco przerysowany żeby temu sprostać, a co Statham niestety - i to jako jedyny chyba z całej obsady, w ogóle nie potrafi! On bardziej aniżeli gra po prostu tylko JEST na planie... Może jak dla niego to aż tyle? Nie wiem, być może....

W każdym bądź razie - jak dla mnie to cianki ten film - bo powiedzcie sami, cóż ma to być za film, po którego obejrzeniu (przed którego obejrzeniem może również, chociaż to już by zupełnie była katastrofa!), trzeba najpierw paru dni internetu, żeby jako-tako można by było sobie go poskładać?
No przecież to pomyłka.... i to nie moja, jak jakoś do tej pory z innymi to jeszcze takich okazji nie doznawałem... Z zasypianiem i to po kilka razy, również nie miałem jeszcze przyjemności....
Ach te pierwsze razy.... ale akurat teraz? To chyba jakiś znak i już wiem nawet czego... ;D

ocenił(a) film na 8
Wikus_Van_De_Merwe

"powiedzcie sami, cóż ma to być za film, po którego obejrzeniu (przed którego obejrzeniem może również, chociaż to już by zupełnie była katastrofa!), trzeba najpierw paru dni internetu, żeby jako-tako można by było sobie go poskładać? " - David Lynch zrobił się smutny i poszedł kręcić łatwe filmy w tym momencie -_-

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones